Podsumowanie sezonu 2018 – Krzysiek Żebro

Po Czasówce w Ponikwi kurz już opadł, więc nadchodzi czas tegorocznych podsumowań. Tym wpisem, zaczynamy cykl, w którym nasi kolarze postarają się przybliżyć wam swoje wzloty i upadki, momenty lepsze i gorsze, łzy radości i smutku. Jako pierwszy swój (pierwszy) sezon w amatorskim Peletonie podsumuje Krzysiek Żebro

Żeby podsumować cały sezon i wszystkie ciekawe rzeczy, które mnie spotkały pewnie ten wpis musiałby być nieprzyzwoicie długim elaboratem , którego większość by nie doczytała :). Postaram się jak najkrócej. 

Sezon zaczołem z nastawieniem na zbieranie niezbędnego doświadczenia, przecież to mój pierwszy pełny sezon w Peletonie. Pierwszego stycznia zacząłem przygotowania. Myślę że zimę przepracowałem solidnie co dało mi możliwość rywalizacji z kolarzami ze środka stawki. W pierwszej części sezonu nie do końca wiedziałem w którym kierunku chcę iść. Rywalizowałem na dystansach Ultra, na płaskich, na górskich i po pagórkach. Raz było lepiej , raz gorzej. Myślę że pierwsza częśc sezonu była dla mnie badaniem samego siebie, swoich możliwości, a przy okazji udało się zrobić kilka satysfakcjonujących mnie wyników. Jak chociażby w Miechowie, Dąbrowie Tarnawskiej czy Mszanie. Niestety apetyt rośnie w miarę jedzenia i na początku drugiej części sezonu zacząłem popełniać ( jeszcze większe niż w pierwszej części) błedy treningowe co doprowadziło do ”zajechania”. Mimo to zaliczyłem kilka startów najlepszy okazał się ten w Tour De Pologne Amatorów, gdzie czułem się najlepiej w tym sezonie. Końcówka sezonu to już trochę mądrzejsze podejście do treningu i niezłe starty w Indywidualnych Jazdach na Czas. 

Największy sukces? Myślę że narazie największym sukcesem dla mnie jest ukończenie każdego wyścigu w jednym kawałku, nauczyłem się że nie ma co się szarpać, za krótko jeżdżę by osiągać wyniki. Cieszy mnie każdy wyścig w którym wyprzedzam zawodników trenujących o wiele dłużej ode mnie, to daje mi motywację i satysfakcję. Największa porażka? Nie wykorzystana szansa na podium w jednym z wrześniowych wyścigów ( Tour de Rybnik ). 

Mądre aplikacje policzyły że w tym sezonie przejechałem prawie 14.000 tysięcy kilometrów spędzając na rowerze 20 dni 16 godzin i 41 minut. Co stanowi 11% mojego życia ( nie licząc 8 godzinnego snu )?! zrobiłem 151.876 metrów przewyższeń co daje równowartośc 17 wspinaczek na Mount Everest. Wystartowałem w 14 wyścigach w tym sezonie, w 5 udało mi się wejśc do TOP 10. (Poniżej link dla zainteresowanych wiekszą ilościa statystyk)

https://www.marcellobrivio.com/projects/strava-toolbox/ytd-report.php

To tyle jeśli chodzi o statystyki. Wyciągnięte z nich wnioski mówią, że napewno jeżdziłem za dużo, ścigałem się za dużo, i ambicje miałem za wysokie :). To z tych złych, te dobre mówią że już chyba wiem, w którą stronę pójdę w przyszłym sezonie. Indywidualna Jazda na Czas. To będą prawdopodobnie kluczowe starty. Wyścigi ze startu wspólnego będą odgrywały dużą rolę, jednak w większości treningową. Co do planów na przyszły sezon narazie ciężko jest określić cokolwiek, nie wiadomo jak życie się potoczy. Tak naprawdę, przecież to tylko zabawa, która ma sprawiać przyjemność. Wiele się nauczyłem, była gorycz porażki, była chwila radości. Ciężki ten sport, cholernie ciężki, ale wychodzę z założenia, że im trudniej tym większa satysfakcja…

Moje podsumowanie zakończę podziękowaniami dla wszystkich, którzy mieli udział w całym tym rowerowym szaleństwie. Mojej rodzinie. Małżonce Iwonie , która daje mi możliwość ”zabawy” w kolarstwo, poświęcając swój czas oraz dzielnie znosi moje ”ide na rower” 🙂 ,moim Rodzicom, którzy wspierają mnie w każdy możliwy sposób. Wszystkim chłopakom z Peletonu, w szczególności Pawłowi Mamcarczykowi, Bogusiowi Porzuczkowi, którzy pomogli mi zawsze, w każdej sytaucji, i od których wiele się nauczyłem. Nie mogę zapomnieć o Rafale Pyszu ( Kucharzu, Rafale- Rafale ) , który wymusza na mnie zawsze maxymalny HR :). No i oczywiście.. mojemu rowerowi – fajnie że dowiózł mnie w jednym kawałku do końca seoznu. To by było chyba na tyle. Do zobaczenia w przyszłym sezonie!

 

 

Dodaj komentarz